sobota, 21 listopada 2015

W jesieni warto wyjść i pobiegać z psem (jak poczuć szczęście)

"Eeee nic mi się nie chce".

 Listopad to miesiąc  w którym wszystkiego się odechciewa. I tak przez 15 dni męczyliśmy się z pogodą, aż wreszcie powiedziałem dosyć. Listopad (i październik oraz początek grudnia) to świetny okres na zaprzęgi bezśnieżne. Większe zawody są organizowane właśnie o tej porze (mam na myśli bikejoring i wózek trójkołowy) więc czemu my mamy nie pobiegać. Zaczęliśmy od dystansu 2,30km i szybkości 5,10km.




Dzisiejszy bieg jest taki że muszę, MUSZĘ się pochwalić 2,81 km z wysokim czasem. My dopiero zaczynamy sezon biegowy ;)





 A jak wyglądała trasa?
Zaczynam od truchtu i rozgrzewki. Kilka przebiegów. Pies jakoś nie miał ochoty na bieg na lince amortyzowanej, więc odpiąłem ją, opiąłem szelki, zamieniłem na obrożę i lecimy. Wychodzimy z naszej drogi (pomarańczowej) przechodzimy mostkiem w lewo i zaczynam prawdziwy bieg. Natura nie oszczędziła od początku i wchodząc w strefę zieloną znalazłem się na czymś co by się nadawało na plantację ryżu ;) Widzicie buty z pierwszego zdjęcia. Są raczej do ulicznych asfaltowych biegów w lato, bez membran, bez niczego, byle wentylować w najwyższych temperaturach. A ja w końcówce listopada w obfitym deszczu sobie w nich biegnę. Mogłem zawrócić, ale powiedziałem że nie, że muszę biec. DLA SIEBIE I PSA. Przebiegamy leciutko umoczeni, i dochodzimy do czerwonego kwadratu, miejsca najwyższych stresów. Mieszka w nim facet z rottweilerem. Psa ma, płotu brak. Oby kiedyś się z tą ustawą zapoznał... 

Na szczęście psa nie spotkaliśmy, a stres był. Wchodzimy w strefę błotną. Wilgotne buty tracą przyczepność, zaczynam się lekko ślizgać, ale jakoś daję radę. Następnie prosty ale bardzo męczący odcinek. Wydaje się łatwy, ale na prawdę jest pod górkę. Na nim wytraciłem siły. Potem ten ostry zakręt przypominający mi symbol pierwiastka. Tu mieliśmy koło 10 km/h Następnie 500 metrowy kawałek po twardej drodze (miła odmiana dla lekko nielegalnego biegania po polach które nie należą do mnie, i znów na drogę gruntową, zapuszczoną z półmetrową trawą. tutaj mieliśmy 12 km/h i spotkaliśmy połamane drzewa. 

Filmik naprawdę tragiczny, kręcony telefonem. Nie zabieram na biegi kilogramowego aparatu. Skupiłem się na masie i zabrałem smycz, nerkę i telefon. Chcę dać bardziej ogólne wyobrażenie o terenie. Oczywiście polecam HD by drzewa nie były gigantycznymi pikselami ;)


 Następnie mieliśmy już zakręcać i przejść przez "mały strumyczek". Mały nie był, głęboki na 15 cm i bardzo porywisty. W końcu postanowiłem iść dalej i za 300 metrów znaleźliśmy most. Widzicie ten ostry zakręt za ostatnim ciemnoniebieskim  kawałkiem. Tam pokonaliśmy rzekę a nasza trasa zyskała +300 metrów.

Być może przepłacę to chorobą i być może wpis was zanudził. Ale w tym biegu było coś niezwykłego niezwykłe uczucie szczęścia. takiego prostego, niezobowiązującego. Zdyszany wyraz pyska psa i brudny brzuszek (same mięśnie przecież ;) te zabłocone buty i spodnie, przepocona bielizna termiczna, spocona głowa... A potem w domu ciepła herbatka, przyjemny odpoczynek, leżenie na kanapie (z psem oczywiście) i czytanie czasopisma w ciepłym salonie. To jest niezwykłe szczęście i musicie kiedyś go doświadczyć. Warto dać w bieganiu z siebie wszystko, a potem posiedzieć w brudnych ciuchach.

Biegacie z psami? Czuliście to niezwykłe uczucie? Jeśli nie koniecznie spróbujcie!

13 komentarzy:

  1. Oj tak, bieganie to jeden z najprzyjemniejszych sportów.
    Szczególnie rano, kiedy jest mgła i lekko pada deszcz.
    Tylko najgorsze jest w taką pogodę wyjście.

    My na szczęście biegamy razem, a taka współpraca kiedy obie strony dają z siebie wszystko jest jeszcze lepsze niż bieganie samemu lub z ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, samemu nienawidzę! To takie bezsensu. A z ludźmi? Nie ma tej magii i uczucia wolności.

      Usuń
  2. Świetnie, oby tak dalej! I żebyście nie spotykali tego rottweilera...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dziwie Ci/Wam się, że jak dobiegacie do domu bez ogrodzenia, po którego podwórku biega rottweiler - to czujecie stres. Może czas dać znać facetowi, że powinien coś z tym fantem zrobić ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat on praktycznie nie biega na zewnątrz (jakiś nikły przejawy odpowiedzialności?). Na ogół jest w domu, ale raz leżał na tarasie. I za granicę można uznać wąski strumyk, który pies spokojnie może przeskoczyć, ale myślę że do tego strumienia uznaje terytorium...

      Usuń
  4. Ja nie cierpię biegać :P A Terror jak tylko zwiekszamy predkosc mysli, że to zabawa i zaczyna podgryzać smycz :D
    W każdym razie powodzenia w podnoszeniu sobie poprzeczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może spróbuj bez smyczy? Zauważyłem że jeśli biegam bez niej jest na mnie znacznie bardziej skupiony (normalnie na smyczy mnie olewa, na spacerze bez smyczy oddala się dosyć, ale pilnuje się)
      Ewentualnie system mieszany, część na lince część bardziej relaksacyjna pies odpięty.

      Usuń
  5. Bardzo lubiłam biegać z psem, co prawda nie po błotnych ścieżkach, a po mieście. Aż pewnego dnia pies dostał dziwnych stracholęków i co chwilę zatrzymywał się tuż przed moimi nogami albo po prostu zapierał się z wyrazem pyska "dalej nie biegnę, bo się boje nie-wiem-czego". Stwierdziłam, że dla własnego (upadek) i psiego (wyswobodzenie z szelek i ucieczka w nieznane) bezpieczeństwa zrezygnuję z biegania ze zwierzem. Szkoda, bo pomagała mi utrzymać tempo i była dodatkową motywacją.
    Pozdrawiamy, Asia i Bona
    www.piesoswiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może spróbuj w innych terenach. Ja biegania po mieście nie lubię, bo wdycham kiepskie powietrze (wolę to z błotnych tras ;)) narażam psa na skaleczenia (rozbite butelki) no i jest więcej rozproszeń (dla psa ale i dla mnie). Taki ze mnie introwertyk, ale biegając wolę pobyć sam ze sobą i psem i skłonić się do refleksji. Biegając wśród ludzi znacznie ciężej "zanurzyć się" w myślach.

      Oczywiście nie każdy ma do dyspozycji puste tereny ale kilka kilometrów za miastem z pewnością uda ci się znaleźć nieuczęszczaną, nieasfaltową/niebetonową trasę ;)

      Usuń
  6. Bieganie jest super! Ja poczekam, aż Ogi skończy rok. Gdzieś przeczytałam, że z młodzieniaszkiem się nie biega, bo to źle wpływa na jego rozwój. Teraz gdy Ogi już normalnie chodzi wydłużamy spacery do maksimum. Mimo pogody:) Gdzieś około lutego zaczniemy wdrażać bieganie. Mam nadzieję, że przyzwyczai się do linki, ale wszystko małymi kroczkami. Niemniej jednak gratuluje motywacji:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie wracam do domu i myślę o tym, jak to mi się nic nie chce po całym męczącym dniu, a w domu przecież czeka pies, któremu muszę dostarczyć odrobinę rozrywki po tak nudnym dniu w domu. Fajnie, że zbierasz siły i udaje ci się mimo pogody znaleźć czas i chęci na bieganie. Post dostarczył mi zastrzyk energii, jak tylko wrócę to biorę futrzaka na porządny spacer :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam Was za to bieganie. Macie fajne trasy, dobrze to wykorzystujecie :) Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bieganie z psem jest super doświadczeniem. Te zwierzaki uwielbiają ruch, nie trzeba ich do niczego namawiać, od razu biegną za człowiekiem. Wszystko mokre - tak powinno być zawsze. Zmęczenie to fajne uczucie :D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. Jest on ogromną motywacją ;)