sobota, 20 lutego 2016

Leki lokomocyjne dla psa i lęk przed środkiem lokomocji

Temat wielokrotnie omawiany na forach. Stosować leki gdy pies wymiotuje w środku lokomocji czy też nie? Czy to  pomaga?
Czytałem w internecie wiele artykułów na ten temat i większość wydaje się "suche" i bez jakiegokolwiek doświadczenia i praktyki. Poniższy tekst bazuje tylko i wyłącznie na moim doświadczeniu.

Był pewien okres czasu gdy byłem zmuszone jeździć z Tigerem samochodem. Były to regularne dystanse 80 km 2 razy w tygodniu. Trwało to chyba 8 miesięcy a okres końca tej "męki" był wypatrywany z utęsknieniem. Oczywiście był kilku miesięczny okres przyzwyczajania (tzw "auto=radość") ale i tak dało to  początkowo słaby efekt, bo pies się bał. Z perspektywy czasu widzę że i tak dostał za mało czasu na oswojenie się z pojazdem. Niestety po okresie przyzwyczajania i tak T. musiał jeździć samochodem, niezależnie od tego czy pokaże co jadł ostatnio.

W czasie naszych kursów środek lokomocji był ciągle ten sam (samochód, zawsze o tym samym zapachu i dźwięku) ta sama trasa i zawsze podobny czas trwania. Jedynym czynnikiem jaki się zmieniał było zastosowanie leku.
Niestety nie pamiętam jego nazwy naszego, było to dosyć dawno. Pamiętam jedynie że jeden przejazd kosztował nas  25 zł, czyli miesięcznie na podróże szły bardzo duże koszty (wspominałem wcześniej że jeździliśmy 2 razy w tygodniu). Rzecz jasna kupowałem to u weterynarza, była konsultacja jaka dawka i kiedy. Oczywiście nigdy nie dobierajcie leku samemu, tylko zostawcie to specjaliście.

Na samym początku (2-4) Myślałem że obejdzie się bez. Niestety za każdym razem trzeba było wyjmować miskę, często po 15 km, czasem 40, ale jednak. Zapadła decyzja że należy coś podać. Po wizycie w gabinecie pieniędzy trochę ubyło a pojawiły się białe krążki.
Pierwszy przejazd "na prochach" jakoś minął. Za drugim razem miska znowu poszła w ruch, podobnie jak za trzecim. W czwartym, piątym i szóstym  znowu nie, w siódmy, ósmym tak. To był właściwie czysty totolotek. Raz lek zadziała, raz nie.

Niestety nie obyło się bez efektów ubocznych, pies był bardzo otumaniony. Tak jakoś nie do końca kontrolował łapy, był dosyć senny. Gdy jeździliśmy bez (tutaj wtrącę że zawsze "na czczo" czyli kilka godzin  przed trasą nic nie jadł) pies był dosyć pobudzony, aktywny i zestresowany.

Po wielu użyciach miski zrezygnowaliśmy z leków. Jeśli ma rzygać-nie ma co płacić za coś nieskutecznego. I tak jakoś męczyliśmy się. Natomiast moment w którym zwracał był przesuwany coraz bardziej ku końcowi. Dodam, że gdy tylko była możliwość, jechałem z T. w góry, czy na trasy wzdłuż rzeki, by pospacerować. W momencie gdy intensywnie zaczęliśmy budować skojarzenie auto=spacer lęk zaczął się zmniejszać. Nie wchodził  z przymusu, czy zachęty (poza słowną), ale bo chciał (wystarczyło powiedzieć "jedziemy"). W ostatnim miesiącu naszych regularnych podróży nie było ani jednego użycia miseczki.

Po pewnym czasie te regularne podróże się skończyły i jeździmy "dla funu", by nie zapomniał miejsca zwanego "samochód". W tym momencie pojawiło się kolejne zagrożenie dla nas. Wizyta u weterynarza. Dojazd był konieczny. Na szczęście  polegałem na pozytywnej motywacji i sowicie nagrodziłem wtedy wejście do auta. Przed szczepieniem mieliśmy mały spacer, w gabinecie przećwiczyliśmy sztuczki (oczywiście ze smakołykami). Gdy nadeszła minuta wbicia igły-T. nawet tego nie poczuł, a zaraz potem  dostał od Pani weterynarz kolejne nagrody. Cała sytuacja, która w moich lękach miała osłabić radość z jazdy samochodem w rzeczywistości ją wzmocniła. Kluczem są pozytywne skojarzenia.


W punkcikach:

  • Smakołyki w przypadku psa lękliwego słabo się sprawdzą, bo lęk jest zazwyczaj  silniejszy, a "przedawkowanie" smakołyków znacząco zwiększa szansę na ich zwrot w środku transportu. Przy psie, który ma pierwszą styczność z samochodem smakołyki w małej ilości mogą dać pozytywny efekt.
  • Do momentu kiedy pies nie przestanie bać się jazdy, zabieraj go tylko w superowe miejsca, najlepiej gdzieś blisko, stopniowo zwiększając dystans.
  • Może u was te leki się sprawdzą? Spróbujcie je zastosować. Osobiście myślę że działają na te słabo wystraszone psy.
  • Transportujcie zwierzaka zawsze na pustym żołądku (ew. mało najedzonego)
  • Idźcie na wizytę do lekarza weterynarii i opiszcie mu problem.
  • Bądźcie wytrwali, nasze "przyzwyczajanie" trwało ponad rok. 

Na czym stoimy? Wyjmując z auta jakiś przedmiot (chyba słuchawki?), pies z pełnym impetem wskoczył i był gotowy do drogi by iść na długi spacer w nieznane miejsce. Jestem pewien że z przerwami byłby w stanie przejechać bardzo długi dystans.

20 komentarzy:

  1. Kolejny raz napiszę, że nie mam tego problemu ;) Gdy Saba widzi bagażnik (choćby zamknięty) już kładzie łapy, gotowa do skoku i podróży. Jedynie, gdy wracaliśmy znad morza (na Śląsk) tuż przed naszym domem zatrzymaliśmy się jeszcze u babci, zamienić parę słów. Gdy mieliśmy jechać dalej, już bardzo niedaleko, Saba nie miała zamiaru dalej nam towarzyszyć. Po prostu po wielogodzinnej podróży, zdecydowanie miała dość (nie dziwię się) i do domu musiałam dojść spacerkiem.
    Dobrze, że sobie jakoś poradziłeś :) Ja czytałam coś o świeżo zmielonym imbirze tuż przed podróżą, ile w tym jest prawdy - nie wiem - bo przyznam bez bicia, że nie stosowałam. Gdybym miała problemy, twoje rady z pewnością okazałyby się pomocne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przydatny post, akurat przypomniał mi, że muszę kupić szczurowi smakołyki na podróż (wątpiłam w nie, a okazały się lepsze niż aviomarin)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście my nie mamy tego problemu - Tayra tak bardzo lubi jazdę samochodem, że zdarzyło się jej już z niecierpliwości odbić od zamkniętej klapy mojego bagażnika oraz przelecieć po masce samochodu sąsiada :D. Na szczęście nie zostawiając rys ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To aż tak napalony T. nie jest, ale jednak entuzjazm ma bardzo duży ;)

      Usuń
  4. U mnie po lekach pies był jeszcze bardziej zniechęcony do podróży, wiec z nich zrezygnowałam. Najlepszym lekarstwem okazały się przejażdżki różnymi środkami transportu - auta, autobusy, tramwaje - w ciekawe miejsca spacerowe. Pies wymiotował w aucie przez 3 lata, a po niecałym roku przejażdżek po mieście problem zniknął ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to by się nie sprawdziło bo T. bardzo nie lubi kagańców, dosyć go stresują a w komunikacji miejskiej są one konieczne ;)

      Usuń
  5. Na całe szczęście my nie mamy takiego problemu. Whisky co prawda średnio lubi jeździć, ale na komendę wsiada sama, ale tylko na ziemi, na siedzenie za nic nie wejdzie, ale za to nigdy nie wymiotowała, nawet jak jechaliśmy po operacji. A Zero kocha jeździć, zawsze sadza tyłek na siedzeniui wygląda przez okno. No i zajmuje dwa siedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsze na co muszę zwrócić uwagę to 'plamy' na nagłówku ;) A teraz zabieram się do czytania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;)
      Mój (aktualny) laptop ma beznadziejny ekran (zresztą to miał być sprzęt do pisania i internetu-nie grafiki). Patrząc się pod kątem w jakim zwykle go używam nic nie widać. Teraz go odchyliłem i rzeczywiście razi.

      Usuń
    2. W tym miejscu powinien być długi komentarz, niestety telefon jest jak rudy - robi co chce i całość poszła się paść :/
      Dlatego przy zakończeniu pracy zawsze sprawdza się różdżką czy wszystko jest ok ;)

      Usuń
  7. Właśnie, kluczem są pozytywne skojarzenia.
    U nas problemu z podróżowaniem nie było, Mira bardzo lubi jeździć autem. Natomiast w przypadku Buffiego sprawa była bardziej skomplikowana - za nic nie chciał wsiąść do auta (może po poprzednich, niekoniecznie dobrych przeżyciach związanych z samochodami). Zaczęliśmy budować właśnie te skojarzenia, poprzez np. zabawy w aucie, nagradzanie czy przemieszczanie się wewnątrz. Teraz problem zniknął i myślę, że to banalna sprawa, jeśli chodzi o psie problemy. Całkiem łatwo jest wyeliminować u psa ten lęk.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przydatne rady. Przyznam, że nie mam doświadczenia z żadnymi lekami lokomocyjnymi i jakoś im nie ufam. Na szczęście Białe szybko przyzwyczaiły się do jazdy samochodem.

    Swoją drogą Tiger musi być odważny, skoro w gabinecie weterynaryjnym bez obaw ćwiczył sztuczki. Moje na sam widok weterynarza dostają totalnego zaniku umysłu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gi jako zupełne przeciwieństwo Tosi uwielbia wszelkie środki lokomocji, nieważne gdzie wyląduje, auto zawsze jest ekstra. Raz chciała wejść do otwartego, obcego auta zaparkowanego obok chodnika... ;) Nie pamiętam już kiedy dokładnie Tosia zaczęła źle kojarzyć sobie auto, ale każdy przejazd kończył się wymiotami. Bałam się pierwszej jazdy autobusem, bo myślałam, że też będzie zwracać, ale okazało się, że autobus znosi całkiem dobrze. Na wakacyjny wyjazd postanowiłam kupić jej leki. Jechaliśmy na drugi koniec Polski, wet dał nam Sedalin. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jaka to jest kupa ;). W ogóle nie pomógł psu, rzyganie i tak było, a dodatkowo Tosia była totalnie naćpana. Po wakacyjnym wyjeździe, na którym często poruszaliśmy się autem problem zupełnie zniknął, pies przestał wymiotować i wydawał się nawet zadowolony. Wróciliśmy, pojechaliśmy do weta i wtedy wszystko wróciło. Jedna wizyta i wszystko się popsuło. Każdy kolejny wyjazd znowu był kojarzony z weterynarzem. Do dzisiaj Tosia nie lubi jeździć samochodem i mimo, że przestała wymiotować, to widać, że bardzo ją to stresuje.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja miałam to szczęście, że mój York od początku nie bał się jazdy autem. Wręcz ją lubił. Już jako szczeniak rwał się do okna i chciał sobie wszystko oglądać przez szybę. :D

    Pozdrawiam,
    www.hoe-e.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Instruktorzy z www.albar.krakow.pl - lepszych instruktorów nie znajdziesz nigdzie indziej! Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  12. 43 year-old Engineer I Nathanial Portch, hailing from Cold Lake enjoys watching movies like It's a Wonderful Life and Surfing. Took a trip to Muskauer Park / Park Muzakowski and drives a XC60. Strona glowna

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój pies nie boi się podróżować, co nie oznacza że takie leki nie pomagają. Zdecydowanie plus za promocję.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. Jest on ogromną motywacją ;)