sobota, 12 września 2015

Wizyta u weterynarza-z poziomu czterech łap

Dzisiejszy post będzie nieco inny bo głos zabierze ten co dostał igłą w kark :)
Troszkę zamazałem w celu ochrony danych. Ta "adrsówka" z szczepieniem, nie jest taka duża, ma 1,5cm wysokości.



Było sobie takie piątkowe popołudnie, klasyczne, spacerek na smyczy (człowiekowi wydaje się że w okolicy jest jakaś suczka z rują) i nudy. No urwałem mu się ze smyczy, bo zgubił w domu szelki i byłem w obroży (2cm gruba) Ogółem mam na to metodę. Skoro mam tak mało tej wolności, to przywołanie zignorowałem. Post nie o tym.

Po skończeniu ucieczki wróciłem do domu. I wszyscy w jeansach. To znaczy panom nie przeszkadza co na sobie noszą (spodnie to spodnie), pani za to wzięła te spodnie pachnące. PACHNĄCE SPACERKIEM!!! Ale się nakręciłem. Czy idziemy? Tak, biorą smyczkę, dostaję tą głupią uprząż (głupia=przez całe wakacje nie opracowałem planu wyrwania się z niej, ech i ja bez zębów dałem się pomierzyć by była dopasowana) Następnie smycz zwykła, o i jakaś hiper pachnąca saszetka. Z mojej identyfikacji wynika że były tam najlepsze smaczki, pasek let's bite, pasek rinti i dwa meat hity (tych to nie lubię, dość twardawe, ale mocno pachną) wszystko połamane.  W ekwipunku: samochód, książeczka zdrowia papierowa, książeczka zdrowia wirtualna (kliknij by wiedzieć więcej) saszetka, smakołyki, ręccznik, szelki i smycz. Jedziemy. 

Podróż nie była zbyt fajna, kręto dziurawo a potem światła. Nie wiem czemu, ale dostawałem ADHD  kiedy stawaliśmy. W końcu bez błądzenia  dotarliśmy do takiego miejsca. Młody mnie opróżnił, wymęczył szybkim biegiem i wchodzimy. Już z wierzchu widać reklamy royalka. No i ten podły wąż na krzyżu. TO WETERYNARZ!!!

Na szczęście nie podchodziłem tak negatywnie, może będzie dobrze. Nie jestem pewien czy to to miejsce w którym boli dupka, na wszelki wypadek tak nie myślałem. Była miła rozmowa, miła bo o mnie ;) Gadanie o moim wieku (żaden ze mnie staruszek!!!, gdybym jakiejś ludzkiej samicy zadał pytanie o wiek od razu by się obraziła, a mnie to mogą obgadywać!) Potem kontrola ząbków. Pani w fartuchu zgodnie z moim pankiem powiedziała że ten kamień jest bardzo zaawansowany. Być może kiedyś trzeba będzie usuwać pod głupim jaśkiem (w tej klinice kiedyś miałem operację pod narkozą i zostałem zapamiętany jako "odporna na leki bestyjka w ciele małego kundla", dobrze że pani weterynarz nie pamięta mojej wytrwałości w obronie przed działaniem leku) Ząbki były, wiek był, aktywność chyba też była, takie ogólne pytania. Potem pytanie, czy kiedyś kogoś ugryzłem. Ciekawe po co mam zęby ;) 

W tymże czasie J. wyjął smakołyki. Początkowo dawał za darmo (uwielbiam to!) Potem wymagał "siadu" "piątki" i "łapki". I wiecie, że mi się udało. W miejscu gdzie zapachów jest tyle, wykonałem komendy. Wydawca jedzenia był ze mnie taki szczęśliwy. Nigdy nie robiłem sztuczek w tak ekstremalnych warunkach w ciasnej przestrzeni w okolicy worków z royalem, ostrych igieł, kłaków. A wiecie co tam znalazłem. WYRWANY PAZUR. Takie smakołyki to rozumiem, świeżo stracony, czarny. Co prawda byłem trochę oszukany bo wzięto mnie na ręce bym tego nie zjadł (to jest SMACZNE!!!) a w miejsce tego dostałem kawałek let`sów. Po sesji z której właściciel się bardzo cieszył (mówił "cośtam" że to duży sukces że takie zachowania w takim miejscu wykonywałem, z tak niską ilością błędów). Nie robiliśmy jedynie komend na bazie waruj (czołgaj się, bang) bo to robię tylko na dywanie, pies też ma swoją godność!

Wreszcie ten moment. Chwytają mnie, jeden za głowę, drugi za tyłek i podchodzi weterynarz. Trochę się wierciłem, ale nie poczułem ukłucia! Bez jakiegoś kagańca, bez wnoszenia na metalowy stół, tak po prostu myk i JUŻ! I bez bólu. Dostałem na wściekliznę, nosówkę i parwowirozę w jednym ciachu. A za tydzień odrobaczanko. Cała impreza kosztowała 100zł. A potem gratis jakieś smakołyki od pani weterynarz (chyba planet pet) To bardzo miła kobieta. A właśnie, słuchajcie człowieki, właśnie co do odrobaczania TYM RAZEM NIE NABIORĘ SIĘ NA TEN PASZTET! 

Potem znów ich rozmowa, co chwilka jakieś sztuczki, które wykonuję coraz lepiej. Po 15 minutach wychodzimy. W dól 10 minut, z powrotem i wracamy do auta.

I idziemy obok restauracji z tym wężem w logu. ZABIERZCIE MNIE TAM ZNÓW, JA TAM CHCĘ! TAM MIŁO, TAM SMAKOŁYKI. Me błagania i szarpania smyczy w stronę weterynarza  nic nie dały tylko się moi ludzie śmiały... I do domu.

Jaki możecie mieć morał z tej historii? Że nawet za pomocą odpowiedniej, pozytywnej motywacji, igła w kark, miejsce psiego bólu, zerwanych pazurów i kagańców nie do zdjęcia, może stać się znakomitą restauracją, do której przyjemnie zawitać raz do roku. Polubiałem weterynarzy, nie są przecież tacy źli. Kiedy idziemy znowu?


13 komentarzy:

  1. Miałam podobny post "oczami Bonusa" ale nie o weterynarzu. Mój kundelek zawsze musi gryźć moją rękę przy wizycie...
    Pozdrawiamy
    http://bialykrukk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może kup taką ochronę na rękę, jaką mają pozoranci przy IPO (np. http://ipo-sklep.pl/p1080,rekaw-do-kurtki-star-kod-g-0348n.html. A dla weterynarza pełniejszy zestaw takie coś http://ipo-sklep.pl/p1352,kurtka-do-mondioringu-kod-sch-563029.html ;)

      Usuń
  2. Czyli wyszło lepiej, niż się spodziewaliście, fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nie spodziewałem się takiego efektu, myślałem że wet i szczepienia to zło konieczne, a jednak wszystko zależy od samego lekarza i jego podejścia.

      Usuń
  3. Widzicie! Jednak nie było tak strasznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że Wam wyszło :) Aż przyjemnie poczytać.
    Co do ucieczki, ostatnio miałam podobną sytuacje, Charlie miała ruje i bardzo chciała poznać swojego adoratora, przez co klips w obroży niestety niewytrzymał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a pies tygrysi ma swoją technikę zdejmowania, dlatego na spacery zawsze chodzimy w szelkach norweskich lub szerokich guardach, bo i nawet z spacerówek ucieka. Tobie też polecam "szelkowe rozwiązanie".

      Usuń
    2. Właśnie my czekamy tylko na koniec remontu u Kudłatego Art'a i zamawiamy :D

      Usuń
    3. Ooo, mi się marzy ich obroża. No i dzięki Tobie mam pomysł na nowego posta.

      Usuń
  5. O to dużo lepiej niż spodziewaliście się :)
    Gratulacje dla psiaka za odwagę i godność :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Skuteczne zwalczanie strachów.
    Gratulacje i powodzenia w dalszym zwalczaniu problemow ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz czas na łazienkę. Oj dużo smakołyków pójdzie, oj dużo. Choć mam pretekst by je kupić-urodziny za niedługo.

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. Jest on ogromną motywacją ;)